Świadomości duszy nie da się ująć w słowa, bo jest ona poza koncepcjami i słowami. W pewnym momencie następuję moment Aha! I nagle widzimy swoją prawdziwą naturę – naturę obserwatora a elementem obserwacji jest nie tylko świat zewnętrzny, ale też nasz umysł – umysł ludzkiego zwierzęcia. Nie da się osiągnąć świadomości z poziomu ludzkiego zwierzęcia, podobnie jak awatar w grze nie ma dostępu do umysłu gracza. Ale można dość dużo powiedzieć o tym czym świadomość nie jest, a czym jest ludzki umysł – wiedza ta pozwala nam zrozumieć jak funkcjonujemy i co możemy obserwować, aby nagle osiągnąć ten moment olśnienia, że to nie ja a ja jestem tłem, dlatego co mój umysł wyprawia. Największe źródło cierpienia na świecie to identyfikacja z własnym umysłem. Czym się zatem nasz umysł charakteryzuje?

Pierwszą ważną rzeczą, którą warto sobie uświadomić, to że to nie my myślimy a że myślenie się w nas dzieje. Dzieje się mimowolnie, tak jak oddychanie. Wydaje ci się to niedorzeczne? To obserwuj swój umysł i spróbuj zatrzymać swoje myśli. To działa podobnie jak wstrzymanie oddechu – na chwile z dużym wysiłkiem jest to możliwe, ale po chwili źle się to kończy. W przypadku oddechu zaczynamy się dusić, w przypadku zatrzymania na siłę myśli buduje się w nas napięcie, które po chwili musi znaleźć ujście. Zawsze bawi mnie przykład podawany przez Eckharta Tollego, kiedy siadamy do medytacji nad pokojem na świecie i próbujemy powstrzymać się od myśli. Do pokoju wchodzi dziecko i czegoś od nas potrzebuje, a my obserwujemy jak na nie krzyczymy – „Nie przeszkadzaj mi, nie widzisz że medytuję nad pokojem na świecie ?!?!” Myślę, że przez działanie na siłę wbrew sobie pokój na świecie jednak się nie pomnoży… Innym argumentem, że myślenie się nam przydarza, jest obserwacja swojego umysłu – prowadzi on wieczny monolog, czasem nawet dialog, często powraca do wydarzeń z przeszłości lub martwi się o przyszłość. Jest to mimowolne, nie ma nic wspólnego z naszą wolą i bardzo często nas porywa całkowicie bez naszej świadomości.  Co możemy w takim przypadku zrobić? Obserwować co nasz umysł wyrabia i mu nie przeszkadzać. Tym obserwatorem jest świadomość duszy – gracz obserwuje interakcje ze sobą postaci w grze. Zwykła obserwacja, bez oceny, bez wpływania na tok myśli, bez włączania się w wewnętrzną narrację jako kolejny głos. Obserwacja i akceptacja tego co się w naszym umyśle dzieje pozwala nam się zdystansować do treści myśli, przestają nas one porywać, przestajemy się identyfikować z umysłem ludzkiego zwierzęcia. Taka uważność jest przydatna, pozwala siebie zrozumieć, ale również historie w naszej głowie powtarzane w świetle uważności tracą na sile, przestajemy w nie wierzyć.

Nasze emocje są pomocnym narzędziem – nawet kiedy nie do końca uświadamiamy sobie treść naszych myśli emocje są na nie reakcją. Jeśli czujemy w ciele fizycznie niepokój warto to zauważyć i zobaczyć jaka myśl do niego prowadzi. Nasza podświadomość nie rozróżnia wydarzeń, które dzieją się naprawdę od historii opowiadanych w naszej głowie. Kiedy przeżywamy ponownie i ponownie nieprzyjemną rozmowę sprzed kilku dni, czujemy takie same emocje, które czuliśmy wtedy. Podświadomość nie rozróżnia źródła wydarzeń, reaguje emocjonalnie na to co tworzymy w umyśle.

Innym istotnym elementem jest pęd naszego umysłu. Ciężkie rozpędzone ciało fizyczne nie zostanie zatrzymane w jednej sekundzie, pęd powoduje, że na wyhamowanie trzeba czasu. Podobnie jest z naszym umysłem. Nie wystarczy zauważyć, że powtarzamy sobie historie z dnia wczorajszego i powiedzieć stop. Umysł będzie do niej wracał kiedy tylko odwrócimy od tego uwagę. Znamy na pewno to uczucie kiedy wieczorem jesteśmy zmęczeni a umysł nam mówi: jeszcze jeden film na YouTube albo jeszcze tylko jeden post na FaceBooku. To też jest wyraz pędu umysłu.

Ważne jest też by uświadomić sobie, że to nie wydarzenia czynią nas nieszczęśliwymi, ale to jakie znaczenie nadajemy im w swoim umyśle. Spóźniając się na autobus denerwujemy się, że nie zdążymy. Kłócimy się z rzeczywistością, nie zdając sobie sprawy, że rzeczywistości to nie zmienia, a jedynie pogarsza nam nastrój, powoduje napięcie. A niezależnie od tego czy będziemy się denerwować, czy będziemy delektować się chwilami oczekiwania na kolejny autobus, dotrzemy do celu w tym samym czasie a w o ile lepszej formie. O ile obudzone stresem ciało bolesne nie spowoduje po drodze wypadku. Warto sobie uświadomić w takich chwilach, że za chwilę miną. Cokolwiek nas spotyka warto pomyśleć jak podpowiada Kurs cudów: to też przeminie. Niezależnie czy są to dobre czy złe chwile. 

Umysł zawsze pędzi do przodu – przegapia jedyny prawdziwy moment jaki jest – czyli teraz. Teraz jest zawsze pomijane i tylko patrzymy co będzie kolejne. Oglądając jeden film przeglądamy już menu co obejrzeć następne. Jadąc do domu w umyśle gotujemy już obiad. Będąc w pracy czekamy tylko na godzinę wyjścia. W tygodniu czekamy na weekend. Ciągle na coś czekamy a jedyna chwila jaka jest przecieka nam między palcami. Czekamy aż zacznie się nasze prawdziwe życie. Może jak zdamy dyplom? Może na emeryturze? Wiecznie czekamy aż zaczniemy żyć naprawdę. A kiedy przychodzi ta wymarzona chwila jesteśmy rozczarowani albo nie wiem co z nią zrobić. Zdany dyplom powoduje satysfakcje i poczucie spełnienia – na 2 tygodnie i znowu zaczynamy szukać co następne… Jesteśmy już na tej wyczekiwanej emeryturze i… co robić? 

Jakie jest remedium? Myślę, że jest kilka sposobów. Pierwszym podpowiadanym przez Eckharta jest skupienie na swoim ciele wewnętrznym. Próba poczucia energii w swoim ciele. Kiedy skupiasz się na dłoniach zaczynasz czuć jakby mrowienie. Można tą energię badać dalej na kolejnych elementach ciała. Umysł nie jest w stanie jednocześnie opowiadać historii w swojej głowie i skupiać się na odczuciach w ciele, wiec jest to sposób by go na chwilę wyhamować. Inną metodą jest skupienie się na oddechu – obserwowanie powietrza, które wchodzi i wychodzi z naszych płuc. Bez wpływania na rytm oddechu. Albo medytacja polegająca na obserwowaniu swoich myśli. Nie na wyciszaniu na siłę a na obserwacji co się w tym umyśle dzieje, bez identyfikacji z myślami – takie obserwowane myśli, ale nie karmione naszą energią tracą na sile.

Umysł w sposób naturalny będzie się bronił przed wyciszeniem – jak mawiał René Descartes „Myślę, wiec jestem”. To kwintesencja naszego umysłu, który boi się zniknąć w niebycie i broni swojego istnienia. Ale nie jest tak, że przestając myśleć, przestajemy być. Przykładem jest Jill Bolte Taylor, która przeżyła wylew odcinający funkcjonowanie jej lewej półkuli. Straciła zdolność posługiwania się językiem, straciła wszystkie wspomnienia, jej umysł stał się jak Tabula rasa. Ale nie straciła świadomości. Nadal miała świadomość siebie, co więcej nie wiedziała, gdzie się zaczyna a gdzie kończy. Mistyczna świadomość połączenia wszystkiego co istnieje stała się dla niej rzeczywistością. Stała się wszystkim wokół, stała się ogromna. Nie poznawała ludzi, ale czuła ich energię. Doskonale poznawała czy osoba z personelu medycznego jest troskliwa i widzi w niej człowieka, czy traktuje ją jak roślinę. Po długiej rehabilitacji i odzyskaniu sprawności pozostała jej zdolność wyboru w jakiej przestrzeni chce być, czy w przestrzeni umysłu, czy w przestrzeni duszy. Wiele innych osób, które pod wpływem wydarzeń, np. śmierci klinicznej poczuły świadomość Źródła, potrafi do niej wracać. Spontaniczne przebudzenie zdarza się rzadko. Inni dążą do niego latami, ale nigdy go nie osiągną, ale myślę że warto rozpoznać sztuczki własnego umysłu i zobaczyć, że jest cos więcej. 

Człowiek świadomy przestaje być używany przez swój umysł,  a umysł staje się tylko narzędziem – bardzo przydatnym, ale jednak to my decydujemy co jest jego treścią a nie on decyduje, co jest treścią naszego życia.

Jeśli zaciekawiły Cię moje wpisy zapraszam po więcej na stronę mojego bloga.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *